I że ponoć dużo wapnia jest w maku.
Więc kupiłam mak.
Ale nie przepadam za makiem, więc leżał na blacie i łypał na mnie groźnie.
Potem dostałam na @ spam. Dużo spamu. Standardowe propozycje powiększania penisa. Oraz - super hiper ekstra oferty tabletek na odchudzanie.
Diety!
Jeszcze więcej diet!
Spalanie tłuszczu!
Więc postanowiłam coś* z tym zrobić...
* Czyli upiec ciastka, bo przecież powinnam ograniczać cukier.
Bitki z makiem
Przepis znalazłam na puszce pod nazwą "baletki", a że jest idealny (no, może ciut więcej mąki dodałam) to pozwolę o sobie podlinkować i tylko wrzucić słit focię robioną kalkulatorem w trakcie sklejania...
Link: klik klik klik po przepis na ciastka
Focia:
A teraz będzie mój prywatny, nieco zaimprowizowany przepis na warzywa w sosie curry (jeszcze niedawno to miało konsystencję zupy).
Naszło mnie wczoraj na obiad inny niż zupa i ryż z sosem pomidorowo cebulowym, więc udałam się na rynek celem zakupienia jakiś warzyw.
Z racji tego, że moja psychika wymaga, abym oglądała każdy produkt po dziesięć razy, a każdy słoik obmacywała co najmniej ze dwadzieścia, to poprosiłam ojca, aby udał się ze mną, gdyż w innym wypadku skończyłoby się tak, że stałabym przy stoisku z kalafiorami pół godziny i dumała... i dumała... i dumała... i na obiad byłby makaron z mrożonym szpinakiem.
Okazało się, że mój tata jest strasznie wybredny jeśli chodzi o warzywa. Ale przynajmniej, przy zakupie zieleniny, podejmuje decyzje szybciej ode mnie (po prostu mówi, że brzydkie i że chce inne i koniec, albo idziemy do kolejnego stoiska, chodź, córa, o ten ładny, co brzydki będziesz brała, co z tego, że tańszy, a jak zgniły również w środku..? itp., itd., etc...). I dzięki niemu stałam się szczęśliwą posiadaczką naprawdę dużego, smacznego kalafiora, który nie był wcale tym najdroższym w okolicy...
Do meritum, czyli składniki:
- duży kalafior
- spory por/ spora pora
- 1,5 papryki czerwonej
- 4 marchewki
- 2 pietruszki
- 2 cebule
- 2 ząbki czosnku
- 5 kartofli
- puszka mleka kokosowego
- bulion warzywny w proszku
- sos sojowy, garam masala, kumin indyjski, curry, sól, zioła prowansalskie, papryka słodka w proszku, suszone chilli czy inne jalapeno, ocet jabłkowy
- natka pietruszki do posypania
- kostka wędzonego tofu (opcjonalnie)
Z kartoflami postępujemy standardowo: obieramy, myjemy, kroimy, gotujemy do miękkości (nie mogą to być takie z gatunku tych rozsypujących się).
Kalafiora myjemy, "różyczkujemy" i też gotujemy (ale do pół-miękkości).
Woda z ugotowanych ziemniaków i kalafiora nie będzie nam potrzebna, można wylać. ;)
Marchewki i pietruszkę obieramy, myjemy, kroimy i wrzucamy do gara, dosypujemy bulionu, zalewamy wodą, gotujemy (ja zawsze do gotowania warzyw dodaję kapkę oleju/oliwy) do prawie - że - miękkości.
W międzyczasie tofu kroimy w kostkę i zalewamy sosem sojowym, żeby się trochę przegryzło.
Do podgotowanej marchewki i pietruszki dorzucamy kalafiora i pokrojone kartofle (kalafior sam się rozpadnie...), posypujemy obficie solą, curry, garam masalą, kuminem, papryką, ziołami... Dolewamy sos sojowy i parę chlustów octu.
Paprykę kroimy w paseczki i dorzucamy do gara.
Na patelnię przeciskamy przez praskę czosnek, smażymy, dodajemy pora/ę i po chwili też dorzucamy do naczynia zbiorczego.
Wlewamy puszkę mleka kokosowego, mieszamy, zostawiamy na małym gazie, żeby z 10 minut się pogotowało, a smaki się przegryzły.
Podczas radosnego oczekiwania na danie smażymy tofu i siekamy pietruszkę (kasza gryczana została już dawno wstawiona na gaz, wiadomo).
Do misek/ garnków/ talerzy nakładamy kaszy gryczanej, na to nasze warzywa w curry, posypujemy natką i tofu.
Smacznego. :)
(Tutaj mam śliczną fotkę dania nałożonego na wynos celem poczęstowania moich rodziców)