niedziela, 13 stycznia 2013

Zielony wpis (sałatka i zawijańce ze szpinakiem).

Sałatka/ surówka/ zwał jak zwał.
(Banalne, ale mega pyszne.)

Co potrzebujemy?
- szpinak niemrożony w listkach
- pomidorki koktajlowe
- pomidorki suszone
- czosnek
- ocet winny biały
- oliwa (ja użyłam jakiegoś wynalazku z pływającymi farfoclami z suszonych pomidorów, czosnku i bazylii)
- przyprawy
- trochę starego chleba

Co robimy?
Myjemy szpinak i wrzucamy go do miski.


Myjemy pomidorki i kroimy je na pół.


Suszonych pomidorków nie myjemy, ale kroimy w jakieś drobne kształty.


Robimy sos (czy dressing? bo ja trochę nie odróżniam jak to w praktyce powinno być nazywane...).
Ze dwa ząbki czosnku przepuszczamy przez praskę do szklanki, wlewamy trochę octu, dolewamy trochę więcej oliwy, dorzucamy soli, czy innych ziół prowansalskich i intensywnie mieszamy przez chwilę.


Do szpinaku dorzucamy pomidorki wszelakie, mieszamy, polewamy sosem, mieszamy ponownie.


W międzyczasie robimy grzanki.
Włączamy piekarnik na dowolną, dość znaczną temperaturę, chleb kroimy w kostkę (czy cokolwiek innego), wrzucamy go na blachę (wyłożoną papierem do pieczenia), polewamy olejem, posypujemy troszkę przyprawami i pieczemy aż do uzyskania pożądanej przez nas chrupkości/ koloru.


Sałatkę nakładamy na talerz, posypujemy grzankami.





A teraz zawijańce.

Co potrzebujemy?
- ciasto francuskie wegańskie
- warzywa (u mnie: szpinak mrożony /ale już rozmrożony, wymiąchany z przyprawami i suszonymi pomidorami/, szpinak niemrożony, papryka pokrojona w "kostkę", pomidor, pomidor suszony z oleju)
- opcjonalnie sos jak ten od sałatki sprzed chwili, lub po prostu zmiażdżony czosnek do posmarowania ciasta przed nałożeniem "farszu"

Co robimy?
Ciasto francuskie kroimy na pół i radośnie nakładamy nań wymarzone przez nas składniki. (Albo przynajmniej takie, jakie mamy akurat pod ręką)





Jak już nałożymy warzywa, zawijamy ciasto w piękne rulony (klnąc przy tym pod nosem, bo to ciasto nie chce współpracować i dlaczego?). Można łączenie podziabać widelcem, żeby się zlepiło.


Wrzucamy na jakiś kwadrans do nagrzanego piekarnika (na opakowaniu ciasta jest napisane 180-200 stopni, u nas, z racji, że mamy cyferki na pokrętle, są to okolice 7), wyjmujemy, kroimy, jemy.


(Jeny, jak ja uwielbiam szpinak w każdej niemal postaci.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz